środa, 15 sierpnia 2018

Nie boję się upadku, ani bólu nim spowodowanego. 

Boję się, że ten ból mnie pokona.


Informacje


Imię: Julianne
Nazwisko: Bellair
Nazwisko rodowe: Lavelle
Data urodzenia: 22.04.1990 r.
Stan cywilny: mężatka
Małżonek: Roger Bellair
Rodzice: Rosaline & Joachim
Zawód: pielęgniarka w przychodni miejskiej oraz szkole


XX. VII. MMXVIII


Wszystko jest całkiem inne. Nie mówię tu w ogóle o pogodzie, która z dnia na dzień stawała się od wiosny coraz piękniejsza. Kwiaty rozkwitały w ogrodzie. Dzieci zaczęły wychodzić na dwór. Wszędzie było słychać ich donośny śmiech czy wzajemne przekrzykiwanie się. Uśmiech z mojej twarzy zdawał się w ogóle nie schodzić. Promyki słońca każdego dnia ogrzewały moją twarz, a włosy od słońca dostały jaśniejszych pasemek. W każdym najmniejszym szczególe widziałam powód do radości i uśmiechu. Śpiew ptaków, pomruki kotów, które łasiły się o jedzenie, czy też radosne uśmiechy innych ludzi, co tutaj w Alpen Claire było rzadkością. A może to ja dopiero zaczęłam ostrzegać to wszystko, na co kiedyś nie zwracałam uwagi? Zamknięta na świat i ludzi, uciekałam z przychodni szybko do domu, byle na nikogo nie wpaść, a tym bardziej z nikim nie rozmawiać. Teraz byłam silniejsza. Chciałam walczyć, chciałam wygrać. Moje myśli, moje życie, moje czyny zmieniały się z dnia na dzień. Otwierałam się na ludzi, którzy byli blisko mnie, którzy chcieli pomóc. Dopiero teraz zrozumiałam to, że oni nigdy nie byli mi wrogiem, a przyjacielem. Skorupka, którą utworzyłam wokół własnego serca przez ostatnie pięć, może sześć lat, w końcu poczęła pękać. Pierw powstała niewielka dziurka, przez którą docierały słowa między innymi skierowane w moją stronę od Shane'a. Następnie sama własnymi myślami zaczęłam tę dziurę rozszerzać. Codziennie trochę więcej. Wszystkie te rzeczy, które od siebie odsuwałam, postanowiłam rozważyć jeszcze raz. To własnie wtedy dotarło do mnie, że zasługuję na więcej, że mogę więcej! Należy mi się szacunek, bezpieczeństwo, a może i nawet trochę czułości. Miałam dość poniżania, bicia, wyzywania, ubliżania, molestowania, a przede wszystkim gwałcenia mnie. Nie chciałam tego od samego początku, ale wmawiano mi, że tak będzie dobrze, że tak to wygląda już w małżeństwie, że przecież tata też jest taki, że kobieta ma ulegać i kochać męża mimo wszystko. Teraz zrozumiałam, że to tylko takie gadanie, wyuczone od pokoleń. Musiałam to przerwać. W snach nie raz widziałam jak mąż posuwa się do morderstwa, bo miał mnie dość. Teraz to moje myśli krążyły wokół tego, aby zabić go. Chwycić nóż i wykonać serię pchnięć. Nienawidziłam go całym sercem, a decyzja o rozwodzie dojrzewała we mnie każdego dnia. Każdego też dnia nabierałam coraz więcej odwagi, aż w końcu postanowiłam to zrobić. Przygotowałam już papiery. Nie mogę zdobyć się jednak na to by dać je Rogerowi do podpisu, a następnie walczyć o swoją wolność. Może powinnam się pomodlić? Ale czy mogę ingerować w to co złączono w Kościele świętym węzłem małżeńskim?

11 komentarzy:

  1. ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Find what you’d DIE for.
    ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Then LIVE for it.
    ⠀⠀⠀_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ __ _ _ _ _ _ _ _ __ _ _ _ _
    soulmates

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ╔════════════════ ✧ ✦ ✧ ════════════════╗
      ⠀⠀⠀⠀
      ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀
      ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀❝ ʏᴏᴜ ᴀʀᴇ ᴍʏ ʙᴇᴀᴜᴛɪғᴜʟ ғᴏʀᴇᴠᴇʀ...
      ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ᴀ ᴄᴏɴɴᴇᴄᴛɪᴏɴ sᴏ ᴅᴇᴇᴘ
      ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ᴛʜᴀᴛ ᴇᴠᴇɴ ᴀɴ ᴇᴛᴇʀɴɪᴛʏ
      ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ᴅᴏᴇsɴ'ᴛ sᴇᴇᴍ ʟᴏɴɢ ᴇɴᴏᴜɢʜ
      ⠀⠀⠀⠀⠀⠀ᴛᴏ sᴘᴇɴᴅ ᴡɪᴛʜ ʏᴏᴜ. ❞
      ⠀⠀⠀⠀
      ⠀⠀⠀⠀

      ╚════════════════ ✧ ✦ ✧ ════════════════╝

      Usuń
  2. ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀I need something different.
    ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀I don’t know what it is,
    ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀but I need something new.

    ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀» Kill Me Heal Me 20 «

    OdpowiedzUsuń
  3. ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Life is what happens to us
    ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀while we are making other plans.

    ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀» Kill Me Heal Me 22 «
    ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀

    OdpowiedzUsuń
  4. (⠀#1 ) IT WAS JUST A SCRATCH BUT
    YOU COULD LOOSE YOUR FINGERS.
    ____________________________________________________________________


    「 Co mogło pokierować ów duchem aż na sam dół? Sweeney nieczęsto szczycił obecnością w piekarni, zwłaszcza odkąd piec został przeniesiony do piwnicy w obawie przed zdradzeniem skrywanego przezeń sekretu, teraz jednak ciało bezsprzecznie kierowało się w daną stronę, jak gdyby głuche na sprzeczności będąc. Pomimo letniej pogody, słońce z wolna poczęło niknąć gdzieś za horyzontem, co jedynie uwydatniło późna porę, która zalała tego dnia miasteczko. Było późno; prawdopodobnie właśnie dlatego pomieszczenie szybko skąpało się w lekkim półmroku, uwydatniwszy pochowane po kątach cienie, chociaż cyrulik okazał zdolność do płynnego poruszania w owych warunkach. Szedł jedynie przed siebie, jak gdyby w pamięci uchował układ pomieszczenia, a przecież bywał w nim tak rzadko. Piekarnia okazała się zbyt sprawnie oddzielona od części mieszkalnej, a mężczyzna zbyt zawzięcie przesiadywał we własnej samotności, aby swoją obecność w tym miejscu podkreślać. Właściwie przychodził tu tylko wtedy, gdy pani Lovett go o to prosiła, a i w tych przypadkach musiał być to powód, który wpierw jawił się uzasadnionym przezeń uznaniem.

    ❛ Panie T., znowu jakieś problemy z piecem. Ostatnio tak dziwnie charczy, mógłby pan to sprawdzić? ❜

    Słowa sąsiadki krążyły po zamyślonej głowie, tym samym w stronę schodów go popychając. Sweeney zszedł po wąskich stopniach, a znalazłszy się już na dole, pociągnął do siebie ciężkie, metalowe drzwi, które z wyglądu prędzej przywodziły klapę, gdyż pochylone były pod pewnym kątem, wypuściwszy w powietrze nieprzyjemny, zatęchły zapach. Smród wręcz. Nie. Nie idź. Nie schodź tam. Od tego miejsca wprost biło śmiercią, lecz zdrętwiałe nogi wraz kontynuowały schodzenie po schodach, jak gdyby głos przestrogi do niego nie docierał, aby następnie zasłonić połowę twarzy wolną ręką, tak by mężczyzna nie musiał wdychać zalegającego smrodu. Ciemno; znowu zapomniał zapalić światła. Włącznik, naciśnięty chwilę później, sprowokował żarówkę do zamrugania dwa razy, po czym żarówka zgasła, wywoławszy niezadowolony grymas na zwykle obojętnej twarzy. Sweeney syknął cicho, w powietrze posyłając kilka przekleństw, pod przymusem wracając się po latarkę. Schody, klapa, schody, szafka, druga szafka, kilka szuflad; gdzie ona do cholery jest... Latarka.

    Latarka, schody, klapa, schody, piec. Cienka smuga pożółkłego światła niewiele dała, ledwo rozcinając ciemność, jednak nie miał innego wyboru, niż pogodzić się z zaistniałą sytuacją. Chwilę później jasną wiązkę przerwał jakiś drobny punkt; czarny nieco, bynajmniej szybko się przemieszczający. Chyba mucha lub jakiś inny owad; a potem druga i jeszcze kolejna, tymczasem Todd pokierował latarką po żyjątkach, co pozwoliło mu odnaleźć źródło owej zbieraniny. W kącie pomieszczenia, tuż pod ścianą leżało kilka ciał częściowo z mięsa obskubanych, z wolna już gnijących, poukładanych jedno na drugim na kształt jakiegoś feralnego trofeum. Muchy zdążyły obsiąść je masowo, jak gdyby nurkując w wygryzionych przez siebie szczelinach, pełzając po gałkach ocznych lub do otwartych ust wchodząc; do nozdrzy. Golibroda skrzywił się w geście obrzydzenia, wraz odwróciwszy wzrok od tego widoku, aby skupić uwagę jedynie na żeliwnym piecu. Choć i jego dłonie jednako przyczyniły się do stanu tamtejszych ludzi, nie chciał ich jednak oglądać, odczuwając skrajne obrzydzenie. 」

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (⠀#2 )⠀IT WAS JUST A SCRATCH BUT
      ⠀⠀⠀⠀⠀⠀ YOU COULD LOOSE YOUR FINGERS.
      ______________________________________________________________


      「Kucnął więc przy piecu, ówcześnie otworzył monstrualne drzwiczki wraz z szufladą, która za zadanie miała zbierać opadający weń popiół. Następnie spojrzał do środka, głowę głębiej wkładając, jednocześnie poczuł jak gdyby zaglądał do samego piekła. Miejsce to obnażał smród spalonego, ludzkiego mięsa; dotyk diabła, farsa, którą karmiono innych ludzi, lecz poza tym nie różniło się od żadnego innego pieca, wykorzystywanego w piekarniach czy restauracjach. Ni śladu nieprawidłowości. Nic. Winien obejrzeć go jeszcze kiedy będzie włączony, jednak już nie dzisiaj, nie teraz. Nieco poddenerwowany, golibroda wrócił na górę do piekarni, aby odłożyć latarkę na miejsce, po czym udać się z powrotem do salonu fryzjerskiego. Tak, był zły; zmarnował jedynie czas. Odgłos metalowych stopni pozwolił Sweeney'owi zasygnalizować swoją obecność, gdzie efektu dopełnił po chwili brzęk małego dzwoneczka, umieszczonego przy drzwiach. Wszedł do środka, do swojego azylu, który jako jedyny zdawał się go jeszcze uspokajać, poza panią Lovett naturalnie. Było już późno, a musiał jeszcze przygotować zakład na następny dzień, więc wspomnienie o problematycznym piecu zostało przezeń sprawnie wymazane, dzięki czemu cyrulik mógł skupić się na własnych obowiązkach.

      Podszedł do toaletki ━━━━━━ smukłe dłonie od razu pochwyciły jedną z siedmiu brzytew wraz z ostrzałką, dzięki czemu chwilę później pomieszczenie wypełnił systematyczny odgłos tarcia ostrza o metal; dla wielu tak nieprzyjemny, lecz tak zbawienny dla niego. Naostrzył trzy brzytwy, czwartą po drodze chwyciwszy i ledwo zdążył przeciągnąć nią po ostrzałce, ostrze ześlizgnęło się z narzędzia, przejeżdżając cyrulikowi po palcach. Jedynie charakter pozwolił mu nie krzyknąć, co ograniczyło reakcję mężczyzny do cichego syknięcia, kiedy tylko przyszło mu poczuć piekący ból, skutkujący upuszczeniem ostrzałki, która upadła na podłogę z głuchym łomotem. Sweeney uniósł dłoń do twarzy, szybko oceniwszy jej stan, przy czym już to dostatecznie wystarczyło, aby go przekonać iż bez szpitala się nie obejdzie. Nie. Nie, panie T., nie warto tracić czas na takie rzeczy. Głos w głowie podpowiadał różne rzeczy, jednak mężczyźnie nie przyszło zapominać, iż istniał również drugi głos, bardziej rozsądny ━━━━━━ głos kobiety, z którą przyszło mu mieszkać, a która i tak uporem sprowokowałaby u niego pójście do lekarza.

      Todd nie zamierzał grzeszyć nieporadnością, zapewne właśnie dlatego owinął krwawiącą dłoń w jedną ze szmatek, których używał podczas golenia. Wyszedł na dwór, na wieczorne powietrze, wyjątkowo odsączone od wzroku anonimowych gapiów, po czym skierował się w stronę szpitala, aby chwilę później butne ciało zjawiło się w budynku, spróbowawszy odnaleźć wzrokiem osobę, która tego wieczoru pełniła swój dyżur.」

      Usuń
  5. ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀The best love is the kind that awakens the soul;
    ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀that makes us reach for more,
    ⠀⠀⠀that plants the fire in our hearts and brings peace to our minds.
    ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀That’s what I hope to give you forever.
    ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀
    ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀» Kill Me Heal Me 24 «⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀

    OdpowiedzUsuń
  6. ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Throw your dreams into space like a kite,
    ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀and you do not know what it will bring back,
    ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀a new life, a new friend, a new love.

    ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀» Kill Me Heal Me 28 «

    OdpowiedzUsuń
  7. __________________________________________________
    ⠀⠀⠀⠀
    ⠀⠀⠀⠀
    ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀《 City__of__Problems__01
    ⠀⠀⠀⠀
    ⠀⠀⠀⠀
    __________________________________________________

    OdpowiedzUsuń
  8. ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀I don't usually lose my temper,
    ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀but if I get angry,
    ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀it's true - I'm scary.

    ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀» Kill Me Heal Me 30 «



    OdpowiedzUsuń
  9. __________________________________________________
    ⠀⠀⠀⠀
    ⠀⠀⠀⠀
    ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀《 City__of__Problems__03
    ⠀⠀⠀⠀
    ⠀⠀⠀⠀
    __________________________________________________

    OdpowiedzUsuń