N i c o l a s G r a n t
-------------------------------------------------------------
returning resident; cardiac surgeon; 1st April, 1980
-------------------------------------------------------------
With ous f e a r s we face the mirror
Reflecting what makes us suffer
Our demons staring back with laughter
Judging and tearing us up on the other side
It's time to b r e a k the glass
-------------------------------------------------------------
Blade
światło skrytego za chmurami słońca wpadało przez okno,
odbijając się od powierzchni srebrnej obrączki, wędrującej
pomiędzy długimi palcami silnej dłoni. Osadzona na drewnianym
krześle, skryta w cieniu sylwetka niezaprzeczalnie należała do
mężczyzny. Rozmyta poświata docierała jedynie do części jego
twarzy, uczepiając się na prawym policzku i nosie, a wymalowując
przy tym obraz pełen renesansowego światłocienia. N i c o l a s
G r a n t - doktor kardiochirurgii. Ponoć urodził się w tym domu
trzydzieści osiem lat temu, uciekając z Alpen Claire chwilę po
uzyskaniu uregulowanej przez kanadyjskie prawo pełnoletności. Pędził
za karierą, ambicją, które wynosiły go na wyżyny własnych
marzeń, ale teraz siedząc wśród bogato zdobionych,
przytłaczających go ścian, niczego nie mógł być już pewnym.
Symbol sakramentu małżeństwa nerwowo obracany pomiędzy opuszkami
palców gnieciony był tak samo jak otrzymane przez dwoma
tygodniami zawiadomienie o śmierci jego matki - ostatniego z
rodziców. Według znajdujących się w nim instrukcji należało
zjawić się na miejscu, uregulować formalności i odebrać klucz do
rodzinnej posiadłości. Dziwne, gdy nie pamiętasz twarzy swoich
rodzicieli, a jednak musisz zmierzyć się z odpowiedzialnością
wynikającą z pokrewieństwa krwi.
Mimo
początkowego entuzjazmu lekarza miejsce okazało
się reprezentować sobą coś, co można było nazwać
nieustannym zawieszeniem. Ciemny budynek o drewnianym
wykończeniu trwał na podłożu znajdującym się ponad poziomem
ulicy, emanując tajemnicą. Kurz królujący w większości
nieużywanych od dłuższego czasu pomieszczeń, nie zachęcał do
dalszego poznania, a negatywnego wrażenia nie zacierał nawet mały,
choć urokliwy ogródek. Przesadna obawa nie udzieliła się mu
od razu, choć obecność w jego umyśle tak wyraźnych, czarnych luk
wydała się kłócić ze zdrowym rozsądkiem. Inaczej, bo
zdecydowanie gorzej przedstawiała się sytuacja jego małżonki, która
już chwilę po przybyciu na miejsce, usilnie nalegała na powrót,
nie mogąc znieść wrażenia dziwnej duchoty i tkwiącego na jej
plecach wzroku. Nicolas szybko zmęczył się jej wybuchami i
któregoś wieczoru zarzucił jej histerię, wychodząc z domu na
dłuższy, wieczorny spacer.
Wtedy
też zniknęła. Zapadła się pod ziemię. Przestraszony mężczyzna
przekonany o nienaturalności napotkanej sytuacji nie zwlekał z
powiadomieniem szeryfa. Obdzwonił znajomych, poinformował
rodzinę kobiety, zawiadomił policję, a także jej
pracodawcę w Vancouver. Przepytał również mieszkańców Alpen
Claire, ale każdy z nich kręcił głową i uśmiechał się w
geście współczucia. Geście, w którym trudno było oddzielić
autentyczność od udawanej życzliwości: ''Może wróciła do
rodziny?'', ''Jesteś pewny, że byliście szczęśliwi?'', ''Nic nie
umknęło Twojemu przeczuciu?'', ''Nie przejmuj się, ludzie
przychodzą i odchodzą''. Pierwszy z takich komentarzy wywołał
uśmiech dobrze znany rysom jego twarzy, lecz każdy kolejny
wprowadzał do jego umysłu więcej niepewności, karmił myśli
usilnie poszukujące odpowiedzi. Może w ich słowach była jednak
logiczna prostota? Coś, co może zostać dostrzeżone jedynie z
perspektywy drugiej osoby: bolesne, choć najprostsze wyjaśnienie.
Gardło
wydało ciche westchnienie, gdy prawa dłoń przetarła zastygłą
twarz. Jasny wzrok na dłuższą chwilę zawiesił
się jeszcze na trzymanej w ręce obrączce, lecz ta zamiast wrócić
na dobrze znane jej miejsce, utonęła w ciemności kieszeni spodni.
Od
tamtego dnia minęły cztery miesiące. Cztery miesiące nieobecnych
spojrzeń cichych mieszkańców, wiadomości słanych na wietrze i
odkopywanych tajemnic, których nie dało, nie można było z
powrotem zakopać. Cztery miesiące odkrywania wspomnień wymazanych
ze świadomości. Cztery miesiące podczas których ku zaskoczeniu
medycznego środowiska mężczyzna zrezygnował na czas nieokreślony
ze swojego stanowiska. Cztery miesiące szarych nocy, odnawianych
znajomości i cierpliwości wydobywającej się z niego ostatkiem sił
jak ostatnie krople z pełnego niegdyś dzbana. Cztery miesiące i
jeden wypadek samochodowy tuż przed czerwoną tablicą, zapraszającą
podróżnych do szybkiego powrotu ku miasteczku – cholernego Alpen
Claire. Wyglądało na to, że coś lub ktoś chce go przy sobie
zatrzymać, a czas dyplomatycznych, pokojowych rozmów dobiegł
końca. Trzynastego września Nicolas Grant nie zdawał sobie jeszcze
sprawy z tego, co go czeka.
GG: 65316004