piątek, 14 września 2018

Trust me, I'm a d o c t o r




N i c o l a s   G r a n t 


-------------------------------------------------------------
returning resident; cardiac surgeon; 1st April, 1980
-------------------------------------------------------------

With ous  f e a r s  we face the mirror
Reflecting what makes us suffer
Our demons staring back with laughter
Judging and tearing us up on the other side
It's time to b r e a k the glass

-------------------------------------------------------------


Blade światło skrytego za chmurami słońca wpadało przez okno, odbijając się od powierzchni srebrnej obrączki, wędrującej pomiędzy długimi palcami silnej dłoni. Osadzona na drewnianym krześle, skryta w cieniu sylwetka niezaprzeczalnie należała do mężczyzny. Rozmyta poświata docierała jedynie do części jego twarzy, uczepiając się na prawym policzku i nosie, a wymalowując przy tym obraz pełen renesansowego światłocienia. N i c o l a s  G r a n t - doktor kardiochirurgii. Ponoć urodził się w tym domu trzydzieści osiem lat temu, uciekając z Alpen Claire chwilę po uzyskaniu uregulowanej przez kanadyjskie prawo pełnoletności. Pędził za karierą, ambicją, które wynosiły go na wyżyny własnych marzeń, ale teraz siedząc wśród bogato zdobionych, przytłaczających go ścian, niczego nie mógł być już pewnym. Symbol sakramentu małżeństwa nerwowo obracany pomiędzy opuszkami palców gnieciony był tak samo jak otrzymane przez dwoma tygodniami zawiadomienie o śmierci jego matki - ostatniego z rodziców. Według znajdujących się w nim instrukcji należało zjawić się na miejscu, uregulować formalności i odebrać klucz do rodzinnej posiadłości. Dziwne, gdy nie pamiętasz twarzy swoich rodzicieli, a jednak musisz zmierzyć się z odpowiedzialnością wynikającą z pokrewieństwa krwi.
Mimo początkowego entuzjazmu lekarza miejsce okazało się reprezentować sobą coś, co można było nazwać nieustannym zawieszeniem. Ciemny budynek o drewnianym wykończeniu trwał na podłożu znajdującym się ponad poziomem ulicy, emanując tajemnicą. Kurz królujący w większości nieużywanych od dłuższego czasu pomieszczeń, nie zachęcał do dalszego poznania, a negatywnego wrażenia nie zacierał nawet mały, choć urokliwy ogródek. Przesadna obawa nie udzieliła się mu od razu, choć obecność w jego umyśle tak wyraźnych, czarnych luk wydała się kłócić ze zdrowym rozsądkiem. Inaczej, bo zdecydowanie gorzej przedstawiała się sytuacja jego małżonki, która już chwilę po przybyciu na miejsce, usilnie nalegała na powrót, nie mogąc znieść wrażenia dziwnej duchoty i tkwiącego na jej plecach wzroku. Nicolas szybko zmęczył się jej wybuchami i któregoś wieczoru zarzucił jej histerię, wychodząc z domu na dłuższy, wieczorny spacer.
Wtedy też zniknęła. Zapadła się pod ziemię. Przestraszony mężczyzna przekonany o nienaturalności napotkanej sytuacji nie zwlekał z powiadomieniem szeryfa. Obdzwonił znajomych, poinformował rodzinę kobiety, zawiadomił policję, a także jej pracodawcę w Vancouver. Przepytał również mieszkańców Alpen Claire, ale każdy z nich kręcił głową i uśmiechał się w geście współczucia. Geście, w którym trudno było oddzielić autentyczność od udawanej życzliwości: ''Może wróciła do rodziny?'', ''Jesteś pewny, że byliście szczęśliwi?'', ''Nic nie umknęło Twojemu przeczuciu?'', ''Nie przejmuj się, ludzie przychodzą i odchodzą''. Pierwszy z takich komentarzy wywołał uśmiech dobrze znany rysom jego twarzy, lecz każdy kolejny wprowadzał do jego umysłu więcej niepewności, karmił myśli usilnie poszukujące odpowiedzi. Może w ich słowach była jednak logiczna prostota? Coś, co może zostać dostrzeżone jedynie z perspektywy drugiej osoby: bolesne, choć najprostsze wyjaśnienie.
Gardło wydało ciche westchnienie, gdy prawa dłoń przetarła zastygłą twarz. Jasny wzrok na dłuższą chwilę zawiesił się jeszcze na trzymanej w ręce obrączce, lecz ta zamiast wrócić na dobrze znane jej miejsce, utonęła w ciemności kieszeni spodni.

Od tamtego dnia minęły cztery miesiące. Cztery miesiące nieobecnych spojrzeń cichych mieszkańców, wiadomości słanych na wietrze i odkopywanych tajemnic, których nie dało, nie można było z powrotem zakopać. Cztery miesiące odkrywania wspomnień wymazanych ze świadomości. Cztery miesiące podczas których ku zaskoczeniu medycznego środowiska mężczyzna zrezygnował na czas nieokreślony ze swojego stanowiska. Cztery miesiące szarych nocy, odnawianych znajomości i cierpliwości wydobywającej się z niego ostatkiem sił jak ostatnie krople z pełnego niegdyś dzbana. Cztery miesiące i jeden wypadek samochodowy tuż przed czerwoną tablicą, zapraszającą podróżnych do szybkiego powrotu ku miasteczku – cholernego Alpen Claire. Wyglądało na to, że coś lub ktoś chce go przy sobie zatrzymać, a czas dyplomatycznych, pokojowych rozmów dobiegł końca. Trzynastego września Nicolas Grant nie zdawał sobie jeszcze sprawy z tego, co go czeka.


GG: 65316004